Jest 2018, minęło więc 5 lat od momentu ukazania się „100% mnie…”. Czy czas był dla tej książki łaskawy? Niewielu polskich autorów i autorek pokusiło się o napisanie kompendium wiedzy o edukacji seksualnej dla młodych ludzi, doceniam więc chęć wydania takiej pozycji i wysiłek włożony w jej powstanie. Książka zawiera bardzo dużo informacji z zakresu psychologii, seksuologii, fizjologii oraz prawa. Powstała z myślą o starszych nastolatkach, a także o osobach pracujących z młodzieżą – recenzuje Paulina Wawrzyńczyk.

Oklaski

Zacznę od tego, co mi się podobało:

  • Uczenie inteligencji emocjonalnej. Pierwszy rozdział poświęcony jest miłości, zakochaniu, zdrowym i mniej zdrowym relacjom.
  • Omówienie przyjemności seksualnej na samym początku – bo o to przecież w seksie chodzi. To jedna z niewielu polskich książek adresowanych do młodzieży, która otwarcie pisze o różnorodnych formach aktywności seksualnej, jak seks oralny, analny.
  • Rozdział poświęcony seksualności osób z zespołem Downa i osób o ograniczonej mobilności, obalanie mitów związanych z seksualnością osób z niepełnosprawnościami.
  • Użycie przez autorów słowa „cipka”.
  • Wzmianka o faktycznym wyglądzie łechtaczki, szkoda tylko, że nie została pokazana!
  • Rysunki przedstawiające badanie ginekologiczne (s. 152), wspomniano także o ginekologii dziecięcej (s. 155).
  • Omówienie wpływu różnych narkotyków na seks (choć narkotyki o wiele bardziej złożony temat i warto ująć je inaczej niż tylko jako „zagłuszacze”).
  • Rozdziały o wykorzystywaniu seksualnym i kazirodztwie.
  • Praktyczny opis tego, co może zrobić osoba zgwałcona (s. 183) i jakie ma prawa. Wzmianka o gwałcie w małżeństwie.
  • Opis sekstingu, groomingu i cyberbullyingu, niestety, zbyt lakoniczny, przez co mniej przydatny osobom doświadczającym przemocy czy pracującym z młodzieżą.
  • Przepisy prawne i telefony zaufania na końcu książki.

Gwizdy

To, co mi się nie podobało:

  • Zwroty do czytelników zawsze w rodzaju męskim, chyba że słowa kierowane są bezpośrednio do dziewczyn. Momentami autorzy pokusili się o odważne stwierdzenia: „Choć nie zacząłeś jeszcze czytać tej książki, my już wiemy, że ją polubisz” (wstęp, s. 1).
  • Kilka ilustracji, które przypuszczalnie miały być zabawne, ale wyszły tak sobie, na przykład model rodziny patriarchalnej i matriarchalnej (s. 34).
  • Przeważająca perspektywa heteroseksualna. W rozdziale o ślubie pojawia się wzmianka o tym, że w Polsce mogą go zawrzeć tylko pary heteroseksualne, szkoda tylko, że nieopatrzona żadnym komentarzem. W krótkim rozdziale o innych orientacjach i wychodzeniu z szafy należałoby biseksualność należałoby opisać inaczej, bo w takiej formie powiela stereotypy (s. 42).
  • Brak omówienia transpłciowości, jedynie mała wzmianka na ten temat.
  • Nieaktualne stwierdzenia na temat błony dziewiczej (s. 53), choć należy docenić obalanie mitów dotyczących krwawienia podczas pierwszej penetracji.
  • Używanie słowa „srom niewieści”.
  • Wazektomia wspomniana jako metoda w Polsce nielegalna, co nie jest prawdą, jako metoda potencjalnie odwracalna nie jest wykonywana w podziemiu.

Co z byciem sekspozytywną/sekspozytywnym?

Co jednak najbardziej zaniepokoiło mnie podczas lektury „100% mnie…”, to paradoksalnie moralizowanie i ocenianie przejawów ludzkiej seksualności, które nie pasują autorom do tezy, że seksualność najlepiej realizuje się w heteroseksualnej i monogamicznej relacji. Autorzy w kilku miejscach podkreślają, że promiskuityzm (słowo nacechowane negatywnie samo w sobie) jest niepożądany (s. 141), a może być groźny. Rozumiem chęć ostrzeżenia młodych ludzi przed nieodpowiedzialnymi zachowaniami, ale zostaną tu oni nie tyle wyedukowani, co napiętnowani:

  • „Pamiętaj, że eksperymenty seksualne to ostra jazda i tak jak z dopingiem są sukcesem na jednej olimpiadzie” (s. 17).
  • „Tylko nie kwil potem, jak się ockniesz po szyję w przysłowiowym gównie”(s. 17).

Zadziwiło mnie straszenie specjalistami jako konsekwencja nieodpowiedzialnego współżycia: „Jeżeli w pewnym momencie ockniesz się u ginekologa, dermatologa, psychiatry, seksuologa […]” (s. 51). Młodych ludzi należy zachęcać do szukania pomocy i wsparcia, a nie ich przed tym przestrzegać!

„[My, infekcje] najbardziej kochamy takich, co bez opamiętania rzucają się na wszystko, co się rusza i nie może uciec na drzewo. Kochamy alkohol, dragi, nawalonych, naćpanych, nakręconych imprezowiczów i wszelkich innych świrów” (s. 140). Ocenianie osób sięgających po substancje psychoaktywne czy od nich uzależnionych nie powinno mieć miejsca.

Autorzy zdają się też sugerować, że masturbacja powinna kończyć się, kiedy jest się w stałym związku (s. 44), a kobiety chyba nie powinny się masturbować, bo później może być im trudno przekuć te doświadczenia na relację z partnerem (s. 45).

Do jednego worka zostały wrzucone konsensualne zachowania seksualne, jak i te surowo karane. Zestawienie kinku i bondage z pedofilią i nekrofilią to przeżytek dwudziestowieczny. Fetysze kształtują się najczęściej w młodym wieku i nie ma powodów, by nikogo nimi straszyć czy zawstydzać.

Podsumowując, liczyłabym na wydanie drugie poprawione, w którym autorzy będą mieli więcej zrozumienia dla różnych wyborów i preferencji seksualnych. Wydania pierwszego w całości polecić nie mogę.

„100% mnie, czyli książka o miłości, seksie i zagłuszaczach. Niezbędnik młodego człowieka”
Bianca-Beata Kotoro, Wiesław Sokoluk, z udziałem Izabeli Fornalik
Wydawnictwo Czarna Owca

Autorka: Paulina Wawrzyńczyk

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *